Wracam…
,,Każdy człowiek na kuli ziemskiej ma skarb, który gdzieś na niego czeka”- Paulo Coelho.
Mój skarb to drogocenna świadomość, że spełniłam swoje marzenie, a przy okazji odkryłam odpowiedzi na kilka ważnych i trudnych pytań. Jestem bogatsza o dziecięce uśmiechy, tak szerokie, jakby chciały wysuszyć zęby, i o bezcenne doświadczenia zdobyte w cywilizacji czarnych ludzi. Wzbogaciłam się rozmowami. Tymi o niczym i tymi, które zapamiętam na zawsze. Moim skarbem jest serce pełne wspomnień, które żyją wiecznie. To także nieoszlifowany diament w postaci moich słabości, które teraz mogę szlifować, by zdobyć moc, która w słabości się doskonali.
Na mnie mój skarb czekał w Afryce, w Zambii, pośród buszu, nieopodal niepozornego Lufubu, w dziecięcych, czarnych sercach. Właśnie go odnalazłam, a teraz wracam do Polski, by się nim dzielić.
Nie boje się i nie martwię o powrót. Wiem, że tutaj też czekają mnie równie wspaniałe wyzwania. Wracam, by odkrywać kolejne skarby. Albo może pomóc komuś odkryć jego skarb. Być może ktoś ma go pod nosem, trochę bardziej na lewo, w swoim sercu. Musi tylko otworzyć szerzej oczy...
,,Bo gdzie jest Twój skarb, tam będzie i serce Twoje” (Mt 6,21).
Jeszcze tylko lampka winka z dziewczynami w samolocie, gdzieś nad Kilimandżaro. A w Krakowie przywitał nas upragniony deszcz…
niedziela, 10 listopada 2013
ODCINEK powtórkowy
Czego nauczyłam się na misjach?
Nauczyłam się, że bez sensu jest stresować się znajomością języka. Owszem język trzeba znać, ale za świadomością, że mam go znać po to aby się dogadać, a nie pięknie mówić.
Nigdy nie da się być tak brudnym, żeby nie dało się jeszcze bardziej.
Nigdzie nie ma takiej wiochy żeby, nie można było trafić do jeszcze większej! Trafiłam tu do centrum afrykańskiego buszu. Nie przez przypadek. Nie po to aby odkrywać tutejszą egzotykę. Ale żeby pozbyć się wszystkiego i tym samym odkryć siebie.
Przyzwyczaić można się do wszystkiego. Do robaków, komarów, pająków, jaszczurek, zapachu małych murzynków. Do tego, że wszystko tu jest takie słodkie... Ale
Najważniejsze w tym wszystkim jest aby tylko nie przyzwyczaić się do widoku ludzkiej krzywdy!
Krzywdy nie tylko biednych, małych, czarnych dzieci. Także we wspólnocie, gdy ktoś jest chory lub czegoś potrzebuje. Ale mam też w pamięci jeszcze jedno – całemu światu nie pomogę.
Najważniejsze jest to, że gdziekolwiek jestem mam być dobrym człowiekiem. Mam nieść innym miłość. Mam szukać tego dobra w innych.
Najważniejsze jest to co w sercu!
Słówko od F. Chestera: Oczy usta i serce musi działać równolegle, w jednej linii.
Nauczyłam się na misjach, że czasami najlepszą odpowiedzią jest milczenie...
Nauczyłam się, że bez względu na to czy król w Kazembe, czy prezydent w Polsce, czy misjonarz w Afryce wszyscy oni mają swoją szarą codzienność. W każdym momencie, kiedy teraz siedzę i piszę, kiedy zaraz pójdę spać, wszędzie na świecie, toczy się po prostu zwykła codzienność. Trzeba umieć odkrywać w niej wielkie cuda każdego dnia! Ciesz się ze wszystkiego co dzisiaj Cię spotkało, bo jutro nie zależy od Ciebie. Szatan najbardziej boi się ludzi radosnych
Słówko od ks. Piotra: Po śmierci Pan Bóg zamiast rozliczać Cię z Twoich uczynków może Ci zadać Ci tylko jedno pytanie – czy cieszyłeś się ze świata, który dla Ciebie stworzyłem?
Nauczyłam się, że bez sensu jest stresować się znajomością języka. Owszem język trzeba znać, ale za świadomością, że mam go znać po to aby się dogadać, a nie pięknie mówić.
Nigdy nie da się być tak brudnym, żeby nie dało się jeszcze bardziej.
Nigdzie nie ma takiej wiochy żeby, nie można było trafić do jeszcze większej! Trafiłam tu do centrum afrykańskiego buszu. Nie przez przypadek. Nie po to aby odkrywać tutejszą egzotykę. Ale żeby pozbyć się wszystkiego i tym samym odkryć siebie.
Przyzwyczaić można się do wszystkiego. Do robaków, komarów, pająków, jaszczurek, zapachu małych murzynków. Do tego, że wszystko tu jest takie słodkie... Ale
Najważniejsze w tym wszystkim jest aby tylko nie przyzwyczaić się do widoku ludzkiej krzywdy!
Krzywdy nie tylko biednych, małych, czarnych dzieci. Także we wspólnocie, gdy ktoś jest chory lub czegoś potrzebuje. Ale mam też w pamięci jeszcze jedno – całemu światu nie pomogę.
Najważniejsze jest to, że gdziekolwiek jestem mam być dobrym człowiekiem. Mam nieść innym miłość. Mam szukać tego dobra w innych.
Najważniejsze jest to co w sercu!
Słówko od F. Chestera: Oczy usta i serce musi działać równolegle, w jednej linii.
Nauczyłam się na misjach, że czasami najlepszą odpowiedzią jest milczenie...
Nauczyłam się, że bez względu na to czy król w Kazembe, czy prezydent w Polsce, czy misjonarz w Afryce wszyscy oni mają swoją szarą codzienność. W każdym momencie, kiedy teraz siedzę i piszę, kiedy zaraz pójdę spać, wszędzie na świecie, toczy się po prostu zwykła codzienność. Trzeba umieć odkrywać w niej wielkie cuda każdego dnia! Ciesz się ze wszystkiego co dzisiaj Cię spotkało, bo jutro nie zależy od Ciebie. Szatan najbardziej boi się ludzi radosnych
Słówko od ks. Piotra: Po śmierci Pan Bóg zamiast rozliczać Cię z Twoich uczynków może Ci zadać Ci tylko jedno pytanie – czy cieszyłeś się ze świata, który dla Ciebie stworzyłem?
ODCINEK pożegnania
Nigdy nie płaczę przy ludziach. Nie umiem, nie chcę, zawsze czekam aż wszyscy wyjdą. Albo sama opuszczam pomieszczenie. Zamykam się w pokoju i wylewam z siebie to, co mnie przerasta. Czasem muszę mocno zaciskać zęby, ale duma nie pozwala mi pokazać słabości… Tym razem było mi wszystko jedno. Po prostu usiadłam na drodze i zatopiłam się w swojej pustce…
Zatrzymałam się na zakurzonej drodze wśród rozgadanej gromady dzieci, sucha trawa przyczepiała mi się do spodni, a kurz przylepiał do wilgotnego czoła. Nic mnie to nie obchodziło. Nie umiałam się powstrzymać. Zdusić tego w sobie. Wybuchłam płaczem przy wszystkich. Na środku afrykańskiej wioski, nieopodal buszu, w odległym zakątku kuli ziemskiej.
Wokół mnie gromadziło się coraz więcej zdziwionych dzieciaków. Czarne rączki ocierały mi policzki ze słonych kropelek. Gładziły mnie po włosach. Wszystkie główki pochyliły się nade mną. Wlepiały we mnie zmartwiony wzrok, a ja widziałam w ich czarnych oczach swoje odbicie. ,,Ta lala (nie płacz) Kamila” - pocieszały mnie. Dlaczego płaczesz? – pytały. To już mój ostatni dzień w Lufubu…
Patrzyłam przez łzy na Rapchela, który wciąż powtarzał, że jestem jego dziewczyną i pojedzie ze mną do Polski. Felixa, który zabrał mnie rowerem na niezapomnianą przejażdżkę po Lufubu. Michaela, który tak samo łamał angielski jak ja, ale dzielnie tłumaczył mnie po Bemba. Patrzę na Mathewsa i Chitu, którzy potrafili położyć się na stojącej pionowo beczce. Johna, który zrobił mi własnoręcznie piłkę jako pamiątkę na pożeganie, Benyamina, który napisał mi list pożegnalny po polsku! To są moje dzieci.
Moja koleżanka z liceum, dziewczyna w moim wieku. Dodała ostatnio na Facebooku zdjęcia ze swoja rodzinką – mąż, córeczka i maleństwo na jej rękach. Moi rówieśnicy zakładają już rodziny... Tak się poukładało, że dla mnie perspektywa rodziny jest jeszcze odległa. Ale ja mam inny skarb.
Nikt z moich znajomych z liceum nie miał okazji bawić się z dziećmi z Litwy, przytulać dzieci z Albanii czy pokochać dzieci z Zambii. Ja mam swoją rodzinę w różnych zakątkach świata.
Ja trzymałam na rękach dzieci z wiecznie zasyfionymi stopami, bo ciągle chodzą bez butów. Z glutami pod nosem, bo nie mają w co smarkać. Pokocham ich oczy jak guziki. Dzieci, które sięgają mi do kolan i śmieją się ze mnie, że jestem small girl. Dzieci, które nie są dla mnie tylko gromadą brudasków.
Słówko od Mukuki: Ludzie bez życia są niczym, ale życie bez ludzi też jest niczym.
Najpiękniejszy zwrot jakiego nauczyłam się w Bemba –NshaKA MILAbe – to znaczy: Nigdy Cię nie zapomnę...
Zatrzymałam się na zakurzonej drodze wśród rozgadanej gromady dzieci, sucha trawa przyczepiała mi się do spodni, a kurz przylepiał do wilgotnego czoła. Nic mnie to nie obchodziło. Nie umiałam się powstrzymać. Zdusić tego w sobie. Wybuchłam płaczem przy wszystkich. Na środku afrykańskiej wioski, nieopodal buszu, w odległym zakątku kuli ziemskiej.
Wokół mnie gromadziło się coraz więcej zdziwionych dzieciaków. Czarne rączki ocierały mi policzki ze słonych kropelek. Gładziły mnie po włosach. Wszystkie główki pochyliły się nade mną. Wlepiały we mnie zmartwiony wzrok, a ja widziałam w ich czarnych oczach swoje odbicie. ,,Ta lala (nie płacz) Kamila” - pocieszały mnie. Dlaczego płaczesz? – pytały. To już mój ostatni dzień w Lufubu…
Patrzyłam przez łzy na Rapchela, który wciąż powtarzał, że jestem jego dziewczyną i pojedzie ze mną do Polski. Felixa, który zabrał mnie rowerem na niezapomnianą przejażdżkę po Lufubu. Michaela, który tak samo łamał angielski jak ja, ale dzielnie tłumaczył mnie po Bemba. Patrzę na Mathewsa i Chitu, którzy potrafili położyć się na stojącej pionowo beczce. Johna, który zrobił mi własnoręcznie piłkę jako pamiątkę na pożeganie, Benyamina, który napisał mi list pożegnalny po polsku! To są moje dzieci.
Moja koleżanka z liceum, dziewczyna w moim wieku. Dodała ostatnio na Facebooku zdjęcia ze swoja rodzinką – mąż, córeczka i maleństwo na jej rękach. Moi rówieśnicy zakładają już rodziny... Tak się poukładało, że dla mnie perspektywa rodziny jest jeszcze odległa. Ale ja mam inny skarb.
Nikt z moich znajomych z liceum nie miał okazji bawić się z dziećmi z Litwy, przytulać dzieci z Albanii czy pokochać dzieci z Zambii. Ja mam swoją rodzinę w różnych zakątkach świata.
Ja trzymałam na rękach dzieci z wiecznie zasyfionymi stopami, bo ciągle chodzą bez butów. Z glutami pod nosem, bo nie mają w co smarkać. Pokocham ich oczy jak guziki. Dzieci, które sięgają mi do kolan i śmieją się ze mnie, że jestem small girl. Dzieci, które nie są dla mnie tylko gromadą brudasków.
Słówko od Mukuki: Ludzie bez życia są niczym, ale życie bez ludzi też jest niczym.
Najpiękniejszy zwrot jakiego nauczyłam się w Bemba –NshaKA MILAbe – to znaczy: Nigdy Cię nie zapomnę...
Subskrybuj:
Posty (Atom)