czwartek, 25 czerwca 2015

,,Zakochałem się, aż mnie coś zabolało"

Lamek. Chodzi do pierwszej klasy. Jest tak malutki, że zupełnie nie wygląda na swój wiek. Czasem dla śmiechu wołam na niego Lamek – zamek albo Lameczek.  Dziś jest wtorek. Dziś w oratorium chodzimy po linie. Lamek też, ale do czasu…

W pewnym momencie Lamek odszedł na bok. Jakoś tak zamilkł. Może się zmęczył? Pytam go, co mu jest. Nie odpowiada, więc zwracam się do innych dzieci, stojących obok. ,,Lamek ninshi (Co z Lamkiem?)”. Po kilkuzdaniowej wypowiedzi Given i Gabriela w czystym bemba rozumiem tylko jedno słowo - ,,icimpolio”. To znaczy buty w stylu naszych Crocksów tylko takie wartości 6 a nie 60 zł. Zwykłe, proste, gumowe. Rzeczywiście kilka minut wcześniej jeden z takich butów przeleciał mi nad głową. Z wypowiedzi wyłapałam jeszcze jeden wyraz – Angel. Imię kolegi Lamka. Chyba już rozumiem całą sytuację. Angel zaczepiał Lamka i na złość rzucił jego butami. Lamkowi skończyła się cierpliwość i dał za wygraną. Normalnie w takich sytuacjach chłopcy w oratorium wszczynają bujkę. Ewentualnie, ci mniejsi, zaczynają głośno płakać. Tak prawie wrzeszczeć, na całe gardło. Z moim Lamkiem – zamkiem było inaczej. Było mu smutno. Widziałam, że zbiera mu się na płacz, ale walczył ze sobą. Kiedy jednak zainteresowałam się jego osobą i całą sytuacją, już nie wytrzymał. Dał za wygraną. Z jego okrągłych, czarnych, dziecięcych oczu popłynęły wielkie łzy, rozmazując się na miniaturowych policzkach. Bezszelestnie na uboczu. Nic nie mówił. Nie szlochał, nie tłumaczył się.

- Talala Lameczek. Nali kutemwa  (Nie płacz Lameczku. Kocham Cię) – wyszeptałam mu do ucha. Chłopiec patrzył na mnie bezradnie w milczeniu.

Często powtarzam dzieciakom tutaj , że je kocham. Ale nie tak do tłumu, bo to stałoby się zbyt szybko oklepanym sloganem. Podchodzę czasem do pojedynczych dzieci i tak znienacka szepcze, żeby tylko odbiorca mógł usłyszeć. Reakcje są różne. Banda patrzy na mnie zdziwiony. Mały Mebin niewiele jeszcze umie powiedzieć, ale wiem, że rozumie. Podnosi zawsze głowę i patrzy na mnie z zainteresowaniem. Niektóre dzieci się uśmiechają, a niektóre odpowiadają tym samym. Czasem po różańcu na koniec dnia słyszę wyszeptane w moją stronę:
- Sendamenipo, Nali kutemwa KAMIRA - Dobranoc, kocham cię (W bemba słówko kamira oznacza małe lusterko).

Dla mnie pozostawienie tych dzieciaków będzie jak rozstanie się z ukochanym. Tylko, że ja rozstanę się z 200 ukochanymi serduszkami. Fajnie jest się zakochać. Wszystko jest wtedy takie kolorowe. Jednak zdarza się, że rozstania czasem są nieuniknione. Wiem, że zawsze bolą tak samo. Ale wiem też, że wcale nie muszą być smutne.


Ostatecznie Lamkowi się poprawiło. Został z nami na różańcu w oratorium. Szedł z Klaudią za rękę. Zerkałam na niego od czasu do czasu, a on odpowiadał mi  szerokim uśmiechem.

Unosi się kurz nad radiem BUSZ

Jest woda, ale nie ma prądu! Dzień dobry, rozpoczynamy kolejny dzień na misji w Afryce! W Zambii mamy porę suchą, więc na pewno będzie dzisiaj słoneczny dzień! A w naszym sedesie zamieszkała żaba. Ktoś chce ją przygarnąć? Na dobry początek dnia proponujemy Wam piosenkę ,,Wszystko się może zdaaarzyyyyć” (A. Lipnicka)

Jesteście głodni? To może jakieś śniadanko? W Lufubu codziennie od 9 miesięcy serwowana jest…. JaJeCzNiCa oczywiście! No może z wyjątkiem tych dni kiedy kury przestały znosić jajka. Może się przejadły? ,,Dzień dobry kocham cię, dziś posmarowałem tobą chleb”  (Strachy na Lachy). Po przerwie zapraszamy Was na wiadomości.

Mamy 6 czerwca, księżyc nocą osiągnął pełnię. Witamy w wiadomościach radia BUSZ, wita się z Państwem ZAZU!

Dziś mija miesiąc, odkąd wspólnota misji salezjańskiej w Lufubu zmieniła swój skład. Na placówce jedynymi białymi zostały wolontariuszki. Natomiast reszta wspólnoty ciągle pozostaje w rozjazdach. ,,Szczęśliwej drogi już czas” (R. Rynkowski) chciałoby się powiedzieć. W niedzielę w drogę również wybrały się wolontariuszki – 10 km na mszę św. do pobliskiego Kazembe.
- Miało być na piechotę, ale przez przypadek złapałyśmy stopa. Zabrała nas nasza… kucharka – wspomina wolontariuszka Kamila.
Zupełnie nie przez przypadek nasi zambijscy klienci odkryli, że lufubiańskie mleko straciło swój smak! Okazało się, że jedna krowa na farmie miała zapalenie. Na szczęście kryzys został już opanowany!
Innym kryzysem pory suchej są pająki, owady i małe zwierzątka, kryjące się we wszystkich zakamarkach mieszkania. W ostatni weekend wolontariuszki porządkowały swój dom. Nasz reporter był z nimi przy tym wydarzeniu:
[odgłosy zamiatania podłogi]:
Kamila: Aaa jaszczurka!
Klaudia: Duża?
Kamila: Nieee
Klaudia: EEe to zostaw.
Kamila: Nooo [znów odgłosy zamiatania]

Na szczęście trzepanie paletkami materaców z łóżka i pryskanie ich przeciwko pchłom i pluskwom wolontariuszki mają już za sobą. Wracamy do studia. Informujemy Państwa również, że w tym tygodniu Lufubu nie wyjeżdża na sprzedaż z kurczakami, ze względu na brak odpowiedniego środka transportu. Za utrudnienia przepraszamy. Słuchaliście wiadomości Radia BUSZ. Dziękuję za uwagę!

A teraz pora na energetyczną muzykę . ,,It’s too late to apologise, it’s too late” ujeee (One republic).
Jak każdego tygodnia w naszym radiu, ogłaszamy sondę. Oto pytanie: Dlaczego nie ma prądu akurat wtedy, kiedy padła mi bateria w laptopie??? Na odpowiedzi czekamy do godz. 15, potem otwieramy oratorium. Nasz funpage: oczywiście nie istnieje. Odpowiedzi możecie zapisać na karteczce i powiesić sobie na ścianie.

A w naszym studiu gościmy dzisiaaaaj [dźwięk famfarów] … malaryczne komary i czarnego kota, który codziennie wije się pod nogami, żeby go nakarmić. Za oknem palące słońce – zaczyna się afrykańska zima. A może chcielibyście kogoś pozdrowić? My pozdrawiamy chłopców z wioski! Przychodzą czasem do domu wolontariuszy, na drobne prace np. aby skosić trawę. Oczywiście nie za darmo. Surowcem wymiennym są T-shirty. Niestety tym razem 8 – letni Castro przegrał z grabiami. Grabienie nie jest jego mocną stroną.  Ze stogu siana wystają mu tylko chudziutkie czarne nóżki.  Pozdrawiamy chłopca i przy okazji Sokoniego, pracownika farmy. Właśnie śmignął nam przed oczami zielonym traktorem. Tuż obok Margarety, która wiezie gnój na taczce. Chodzą pogłoski, że chce użyźnić glebę. ,,Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego” (Fasolki). 

A już za chwilę zapraszamy Was na audycję pt. ,,Jak nie wiadomo o co chodzi, to znaczy, że jesteś w Lufubu”. Tymczasem ja idę gotować kawę na węglu drzewnym.
Byli z Wami: Zazu i … malaryczne komary!


,,Love me tender, love me sweet. Never let me go” (Elvis Presley)