Fragment listu, który dostałam ze szkoły podstawowej z
mojego miasta:
Dzieci już tęsknią i
pytają, kiedy wrócisz i nas odwiedzisz. Modlą się za Ciebie i pamiętają.
Ofiarowują swoje trudy w Twojej intencji. Bardzo się przejęły, gdy dowiedziały
się, że zachorowałaś na malarię. Wtedy nawet na lekcjach było wyjątkowo cicho i
spokojnie, a potem było dużo pomysłów w jaki sposób można Ci pomóc. Najbardziej
wzruszający był pomysł Natalki. Dziewczynka wylosowała na mikołaja chłopca,
któremu miała kupić prezent. Bardzo go nie lubiła, ale umówiła się z Panem
Bogiem, że ona nie zamieni się na inną osobę, a żebyś Ty wyzdrowiała!
Kochana Natalko,
Rzeczywiście w połowie listopada byłam chora na malarię.
Informacja o mojej chorobie pewnie doszła do Was, kiedy już byłam zdrowa, ale
Twój Wielki Gest w mikołajki miał inne znaczenie. Miesiąc po mojej chorobie (w
połowie grudnia) od rana się źle czułam. Miałam dokładnie wszystkie objawy, jak
przy malarii ostatnim razem:
Poranna msza. Żeby podnieść prawą rękę do góry muszę sobie
pomóc lewą ręką. Nie zapowiada się dobrze. Bezsilność. Wkładam wielki wysiłek w
to, by w ogóle poruszać ustami, gdy coś mówię. Na śniadaniu nie mam ochoty nic
zjeść i tylko czekam, co będzie dalej. Czy pogorszy mi się i znów trzeba będzie
odwiedzić szpital? Czy to kolejna malaria czy jakaś inna choroba? Tyle jest
pracy przed świętami, a ja się teraz rozchoruję? Takie pytania wirowały mi w
głowie. A potem... Potem po prostu mi przeszło, jak ręką odjął! Wszystkie
objawy. Obiad już zjadłam bez bólu żołądka. A przecież nie zdążyłam wziąć
żadnych leków! Natalio czy to była Twoja zasługa???
Jestem pewna, że tak! Jestem pod wielkim wrażeniem, że Twoje
małe serduszko może być aż tak wielkie! Twoja historia doprowadziła mnie to łez
ze wzruszenia! Wypełniłaś swoją misję perfekcyjnie! Naprawdę się tego nie spodziewałam.
Możesz być pewna, że Twoja intencja poskutkowała! Mam też nadzieję, że Twój
kolega ucieszył się z prezentu! J
Muszę Ci wyznać, że w styczniu jednak znów miałam malarię i
wtedy czułam się gorzej niż poprzednio. Może to dlatego, , że tym razem nie
dałam Wam znać, żebyście się za mnie pomodlili! Ale teraz już wiem do kogo się zwrócić!
Ostatnio też miałam taką intencję, że modliłam się za kogoś. Na jednej z
porannych mszy św. prosiłam o potrzebne łaski dla Margaret (wolontariuszki, z
którą tu pracujemy), ciężko jej tu ostatnio. Tego samego dnia Margareta się
rozchorowała! Czy to na złość mojej modlitwie? A może to jej było potrzebne?
Wiecznie zapracowana, ciągle z nowymi pomysłami, tym razem spędziła całe 2 dni
w łóżku. Może akurat tego właśnie potrzebowała? Jak widać, modlitwy zaniesione
do Boga zawsze się spełniają. Tylko nie tak, jak my tego oczekujemy. Choroba
też czasem jest potrzebna. Myślę, że jest takim przerywnikiem w wykonywaniu
codziennych obowiązków. Tu malaria jest jak u nas grypa i po prostu może się
każdemu przydarzyć.
Słucham sobie czasem tutaj takiej mojej ulubionej piosenki,
która ma piękne słowa: ,,Panie, posyłasz swych aniołów, by w ludzkich sercach mnie kochały”. Czasem
kiedy robi mi się smutno, to czytam sobie ten list od Was po raz kolejny.
Dodaje mi otuchy i wtedy wiem, że nie jestem sama. Nie spodziewałam się, że mam
nad sobą aż tylu aniołów! Dziękuję Wam z całego serca. Natalko proszę pozdrów
ode mnie wszystkie dzieci, które się za mną modlą. To dla mnie naprawdę WIELKI
DAR!
Dziękuję i do zobaczenia w Polsce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz