Wieczorami na zmianę nie mamy zazwyczaj albo prądu albo wody. Tego wieczoru marzyłam aby tej wody nie było. Tak jak te mrówki atakujące w jednym czasie, u nas w tym samym czasie zepsuł się odpływ wody, kran pod prysznicem i złamała się pompka do udrażniania rur. Woda nie miała dokąd spływać i groziło nam zalanie naszego domku. Było późno, żadna z nas nie miała ani ochoty ani odwagi wracać do Father's hause. Dlatego, my też musiałyśmy opracować system. Woda zapełniała największą miednicę jaką miałyśmy w ciągu 30 min. W domku jest nas 3, jeśli każda wstanie 2 razy w ciągu godziny, to inne mają czas na 2 godziny snu. Ustaliłyśmy kolejkę. Ja wstawałam o 23, 2 i 5, aby wylać wodę. Dzbankiem, z miski, do sedesu i tak przez kolejne 10 min, za pół godziny znowu to samo, tam i z powrotem, co 2 godziny, a potem do łóżka. A tak, jeszcze budzik!
O 6 poszłam do domu księży, szukać nowej pompki. Obskoczyłam wszystkie pokoje, łazienki, zmówiłam w tym czasie całą koronkę i moja nadzieja zatrzymała się w kuchni. Ufff udało się! Teraz z powrotem do naszej łazienki. Sytuacja została uratowana!
Komunikacja. Trzeba było ustalić wspólny plan. Plan miał pomóc w działaniu. Każdy musiał pilnować swojej kolejki. Musiałyśmy na sobie polegać. Jak jednej się nie uda to woda się przeleje i będzie jeszcze więcej pracy. Odpowiedzialność. Wstając w nocy wiedziałam, że jak teraz wykonam tę pracę, to za godzinę ktoś inny zrobi to samo dla mnie. Współpraca. Gdyby nie nasza wspólna praca na korzyść innych, wszystkie byśmy na tym ucierpiały.
Dzięki dziewczyny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz