niedziela, 10 listopada 2013

ODCINEK pożegnania

Nigdy nie płaczę przy ludziach. Nie umiem, nie chcę, zawsze czekam aż wszyscy wyjdą. Albo sama opuszczam pomieszczenie. Zamykam się w pokoju i wylewam z siebie to, co mnie przerasta. Czasem muszę mocno zaciskać zęby, ale duma nie pozwala mi pokazać słabości… Tym razem było mi  wszystko jedno. Po prostu usiadłam na drodze i zatopiłam się w swojej pustce…

Zatrzymałam się na zakurzonej drodze wśród rozgadanej gromady dzieci, sucha trawa przyczepiała mi się do spodni, a kurz przylepiał do wilgotnego czoła. Nic mnie to nie obchodziło. Nie umiałam się powstrzymać. Zdusić tego w sobie. Wybuchłam płaczem przy wszystkich. Na środku afrykańskiej wioski, nieopodal buszu, w odległym zakątku kuli ziemskiej.

Wokół mnie gromadziło się coraz więcej zdziwionych dzieciaków. Czarne rączki ocierały mi policzki ze słonych kropelek. Gładziły mnie po włosach. Wszystkie główki pochyliły się nade mną. Wlepiały we mnie zmartwiony wzrok, a ja widziałam w ich czarnych oczach swoje odbicie. ,,Ta lala (nie płacz) Kamila” - pocieszały mnie. Dlaczego płaczesz? – pytały. To już mój ostatni dzień w Lufubu…

Patrzyłam przez łzy na Rapchela, który wciąż powtarzał, że jestem jego dziewczyną i pojedzie ze mną do Polski. Felixa, który zabrał mnie rowerem na niezapomnianą przejażdżkę po Lufubu. Michaela, który tak samo łamał angielski jak ja, ale dzielnie tłumaczył mnie po Bemba. Patrzę na Mathewsa i Chitu, którzy potrafili położyć się na stojącej pionowo beczce. Johna, który zrobił mi własnoręcznie piłkę jako pamiątkę na pożeganie, Benyamina, który napisał mi list pożegnalny po polsku! To są moje dzieci.

Moja koleżanka z liceum, dziewczyna w moim wieku. Dodała ostatnio na Facebooku zdjęcia ze swoja rodzinką – mąż, córeczka i maleństwo na jej rękach. Moi rówieśnicy zakładają już rodziny... Tak się poukładało, że dla mnie perspektywa rodziny jest jeszcze odległa. Ale ja mam inny skarb.

Nikt z moich znajomych z liceum nie miał okazji bawić się z dziećmi z Litwy, przytulać dzieci z Albanii czy pokochać dzieci z Zambii. Ja mam swoją rodzinę w różnych zakątkach świata.

Ja trzymałam na rękach dzieci z wiecznie zasyfionymi stopami, bo ciągle chodzą bez butów. Z glutami pod nosem, bo nie mają w co smarkać. Pokocham ich oczy jak guziki. Dzieci, które sięgają mi do kolan i śmieją się ze mnie, że jestem small girl. Dzieci, które nie są dla mnie tylko gromadą brudasków.
Słówko od Mukuki: Ludzie bez życia są niczym, ale życie bez ludzi też jest niczym.

Najpiękniejszy zwrot jakiego nauczyłam się w Bemba –NshaKA MILAbe – to znaczy: Nigdy Cię nie zapomnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz